W ten weekend miałem okazję zjawić się na chwile na wiosce i uwierzcie mi, brakowało mi tego. Odkąd chodzi za mną cały czas sceneria zbóż, wyjących kogutów, robiących pod siebie świń i zjadających trawę krów, sceneria którą próbuję od kilku dni namiętnie sfotografować z różnymi skutkami, okazja nawinęła się niepowtarzalna. Być może nie jest to żaden z powyższych obrazków, ale przecież kto inny, jak nie dzieci potrafią wyrazić spokój panujący za miastem. Bez wahania chwyciłem za aparat, tym bardziej że nie widziałem tych maluchów w życiu tak spokojnych ;) I tylko mam nadzieję, że dzieciaki zrobiły to dla mnie, wiedząc w jaką desperację popadł Stachowiak w ostatnim tygodniu.
A tak poza tym najsłodsze i najmłodsze w rodzinie ;) On to mój chrześniak, największe zło :)
1 komentarz:
koguty pieją, a nie wyją! :P
czymże znowu zaprzeczam?!
Prześlij komentarz